Etykiety

przędzenie (28) druty (25) kartka (18) czesanki (17) chusta (12) krzyżyk (11) South American (8) alpaka (7) farbowanie (6) Finnish (5) merynos (5) BFL (4) Devon (4) Szetland (4) album (4) czapka (4) skarpetki (4) szydełko (4) Corrediale (3) jedwab (3) Coburger (2) Spotkanie (2) bawełna (2) bluzka (2) materiały (2) moher (2) rękawiczki (2) Jackob (1) baby moher (1) ciasto (1) kuchnia (1) notes (1) pies (1) polska (1) pudełko (1) sernik (1) sweter (1) szalik (1) szycie (1) wielbłąd (1)

piątek, 28 czerwca 2013

Brązowa polska (wełna oczywiście)

Córcia poprosiła o brązowy długi sweterek. Brązowy... pomyślałam... mam brązową farbkę i nawet trochę czesanki polskiej. Więc wrzuciłam tę czesankę owieczki polskiej do piekarnika razem z farbką. Starałam się pokryć równo, wyszło jak wyszło. Ale piekarnik ma tę zaletę, że jeszcze nigdy, przenigdy mi się nic nie sfilcowało. Niestety kolor córci się nie podoba. Będzie więc sweterek dla mnie. Ale gdy już doszłam do takiego wniosku, nagle doznałam olśnienia - to ja tutaj farbuję, zastanawiając się czy wyjdzie równo, a przecież Pan Bóg stworzył owce w różnych kolorach!!! Białych jest najwięcej (segregacja jakaś czy co?), ale są też czarne i brązowe. I jeśli takie brązowe owce się ostrzyże i tą strzyżę przygotuje, to ma się brązową czesankę, bez konieczności farbowania. Bez zamartwiania się czy wyjdzie równo. Bez zastanawiania się czy dana ilość octu wystarczy, by barwnik nie puszczał podczas każdego prania. No nic zmądrzałam przynajmniej w kwestii koloru brązowego. 


piątek, 21 czerwca 2013

Alpaka - brakuje mi wyobraźni, aby jakoś tak poetyck nazywać te nitki.

Obiecałam sobie, że mój cierpliwy i niesamowity mąż, też będzie miał jakieś korzyści z faktu zaspokojenia mojej fanaberii, czyli kupienia kołowrotka. I oto zabrała się za czarną alpakę, którą zamierzam przerobić w nitkę navajo, a potem w ciepły szalik. 

Moje spostrzeżenia co do alpaki są takie: alpaka sklepowa jest bardziej śliska, miękka i gładka, niż ta przygotowana przez mnie.Dochodzę też do wniosku, że za każdym razem, gdy z nową czesanką siadam do kołowrotka muszę od nowa uczyć się "dogadywać" z tą czesanką. Już pisałam o tym przy okazji przędzenia na wrzecionie, a na kołowrotku jest dokładnie tak samo. I tak samo jak wtedy, nieustająco mnie to zadziwia i zaskakuje. Muszę być dosyć skupiona przy przędzeniu tej alpaki, aby nie wyślizgnęła mi się z palców. Kiedyś, jedna doświadczona prządka, poradziła mi, abym alpakę dosyć mocno skręcała. Staram się to robić, ale oczywiście boję się, że przesadzę i otrzymam sznureczek. A jak tu ze sznureczka zrobić mięciutki szalik dla kochanego męża?


piątek, 14 czerwca 2013

Szetland i inne takie tam....

Szetland, który farbowała na te same kolory co BFL, znalazł w końcu drogę do kołowrotka. Zastanawiałam się, czy też nie uprząść go navajo, ale w końcu stwierdziłam, że mam go trochę za mało i zdecydowałam się na dubla. Niestety od samego początku nie zapałaliśmy do siebie sympatią. Szetland ma jakiś taki króciutki włos, dosyć szorstki, więc nie uciekała, ale jakoś tak nie było mi za wygodnie. Kolorystycznie też nie jestem za bardzo zadowolona, chociaż kolory te same co w BFL. A jednak ich układ, przemieszanie itd nie są już tak eleganckie. Średnio mi się to podoba.

Wyszło mi niecałe 100m nitki na 36g. Czyli jakieś 300 na 100g. Przypuszczam, że na czapkę będzie za mało. Ale został mi jeszcze mały kłębuszek pomarańczowego devona, z którego zrobiłam czapkę jakiś czas temu, więc jakoś połączę te dwie nitki i mam nadzieję, że będzie dobrze. Bo czapkę z devona niestety zgubiłam w sklepie LeroyMerlin w pierwszy cieplejszy dzień zimy.


sobota, 8 czerwca 2013

Jesienny świt - O farbowaniu słów kilka.

Piszę co prawda późną wiosną, ale kolory, które tutaj pokażą kojarzą mi się właśnie z jesiennym świtem.

Jak wzięło mnie na farbowanie, tak nie mogłam się zatrzymać. Postanowiłam spróbować metodę parową z BFL i jedwabiem. Chcę zrobić z tego dla siebie chustkę na zimę. Rozłożyłam wszystko na folii.


Kolory mają się przenikać od wiśniowego, poprzez czerwony do pomarańczowego.


Zawinęłam to wszystko w folię i łup do gara


W między czasie do piekarnika wrzuciłam błam szetlandu z takimi samymi barwnikami. Kolory złapały mocne. Nie ma białych przebić (bardziej się starałam?). Ale znowu nie jestem zadowolona. Wiśniowy wyszedł bardziej jak lila-bez, a pomarańczowy to jakiś cielisty. 


 Podsumowując temat farbiarski. Najlepiej farbuje mi się w garze i w wodzie. Potem chyba idzie piekarnik, ale muszę bardziej przyłożyć się do rozprowadzenia farby. Zastanawiam się też, czy może byłoby lepiej, gdyby czesanka była sucha? No sama nie wiem. Jeżeli chodzi o farbowanie na parze, to jak dla mnie za dużo certolenia się. No i niestety BFL znowu podfilcowane to wyszło. Ale być może są takie projekty, których inaczej się nie da zrobić. Dalej, farbowanie w mikrofali to jakaś porażka. Ciekawe kiedy zmienię zdanie.

No i zaczęłam już to prząść. Ze względu na podfilcowanie i chęć połączenia BFL z jedwabiem musiałam użyć szczotek i przeczesać. Uprzędłam pojedynczego singla, bo planowałam zrobić z tego navajo.


I jak planowałam tak zrobiłam:


Wyszło 324m czyli 294m/100. Skład to 9% jedwabiu no i 91% BFL. Tym razem nie miałam kłopotu z navajo. Singiel był mocniej skręcony i się nie rwał. Układ skrętu bardzo mi się podoba, no i przejścia kolorystyczne. Jak dla mnie jest to mięciutkie cudo. W planach mam zrobienie chusty na zimę. Będzie mi pasować do kurtki :)

Zastanawiam się jak nazwać nitkę, która tak wygląda. Już wiem, to jest Jesienny Świt.

wtorek, 4 czerwca 2013

Czesanak vs. nitka

Frasia miała rację. Czasami z nieciekawie pofarbowanej czesanki może wyjść ciekawa nitka. No i w sumie wyszła fajna. Mam nadzieję, że w dzianinie (a będzie to chusta) przejścia kolorystyczne ładnie się ułożą. Bo o takie ładne ułożenie mi chodziło. No nic zobaczymy. Co ma być, to będzie.


niedziela, 2 czerwca 2013

Dzika Jeżyna

Znowu rzuciłam się na farbowanie. Spróbowałam metody piekarnikowej i z Merynosa wyszła mi taka oto jeżynka. 



Metoda podoba mi się o tyle, że nie trzeba czuwać nad czesanką, tylko wlać w nią farbę, wstawić do piekarnika na 100st na godzinkę i już. Ale nie za bardzo mi wyszło tofarbowanie. Myślałam, że 1) kolor wyjdzie jednak trochę inny 2) jednak nie będzie białych plam w środku 3) na końcu za to będzie bialutki kolor. Nie wyszło


Barwnika nie było za mało, bo jeszcze go potem wypłukałam. To po prostu moja wrodzona beztroska. Tu chlapnę, tam poleję i coś wyjdzie. Zawsze coś wychodzi. Ale nic to przecież w nitce, to wszystko się jakoś ładnie rozprowadzi. Niteczka ma być na chustę, więc myślę, że takie przejścia kolorystyczne będą wyglądały bardzo ciekawie.