Etykiety

przędzenie (28) druty (25) kartka (18) czesanki (17) chusta (12) krzyżyk (11) South American (8) alpaka (7) farbowanie (6) Finnish (5) merynos (5) BFL (4) Devon (4) Szetland (4) album (4) czapka (4) skarpetki (4) szydełko (4) Corrediale (3) jedwab (3) Coburger (2) Spotkanie (2) bawełna (2) bluzka (2) materiały (2) moher (2) rękawiczki (2) Jackob (1) baby moher (1) ciasto (1) kuchnia (1) notes (1) pies (1) polska (1) pudełko (1) sernik (1) sweter (1) szalik (1) szycie (1) wielbłąd (1)

sobota, 2 lutego 2013

Moje wrzeciona

Lubię prząść. Bardzo lubię. Co prawda na razie o kołowrotku to sobie marzę, ale wrzeciona są przecież dostępne dla każdego.Do wczoraj miałam dwa. 

Jedno zrobiłam sobie sama z mątewki do jajek, niepotrzebnej płyty CD, drutu i taśmy klejącej, ostatnio zamienionej na gumki do włosów, jako czynnik bardziej sprzyjający stabilności płyty. To wrzeciono ma kilka zalet: jest dosyć lekkie (waży 48g, w porównaniu z Kromskim, które wazy 80g). Ma dosyć długi patyk do nawijania. Na dole patyka dodałam też gumkę, aby mi się przędza nie zsuwała. Ale jest dosyć chybotliwe. Tak mi się wydawało na początku. Dawno na tym wrzecionie nic nie robiłam i może czas do niego wrócić. 

Drugie wrzeciono to wrzeciono Kromskiego. Dosyć cieżkie, ale stabilne. Musiałam wyciąć w nim szczelinę, aby mi się nitka nie przesuwała.



Moje wrzecionko płytkowe, nie jest tak profesjonalne, ale mam do niego sentyment i absolutnie nie zamierzam się go pozbyć. Natomiast mam ochotę zrobić sobie kolejne z innych materiałów.

A od wczoraj mam trzy!!!!
To trzecie dostałam od mojej sąsiadki Finextry. Piszę "sąsiadki", bo przy obecnym rozrzucie polskich prządek dystans 25 km, to żadna odległość. A mniej więcej tyle mamy do siebie. I dzięki temu, że to tak blisko udało nam się wczoraj ze sobą . Hurra! Ale o spotkaniu w następnej notce.

A teraz wracam do Finextrowego wrzecionka. Jest malutkie, leciutkie, dobrze ma ułożony "talerzy" - mąż fizyk z wykształcenia, mówi że przy tak ułożonym "talerzyku" gdzie masa jest większa na zewnątrz moment "czegoś tam" będzie duży i będzie dobrze się kręcić. Kończę gadać, zobaczcie sami, czyż nie jest cudne:


Waży zaledwie 38g.
A tutaj porównanie z dużym wrzecionem Kromskich


Dzięki kochana. Będę cieniuteńkie niteczki na nim wyrabiać.

A tak przy okazji: patrząc na te wrzeciona nijak nie mogę pojąc, w jaki to sposób ukuła się w nie Śpiąca Królewna. I jak to się stało, że w tamtych czasach, gdy w domach przędło się częściej niż dzisiaj próbowano taki kit zaserwować dzieciom - a skoro to przeszło, to pewnie się udawało. Wrzeciona były kompletnie inne czy co? A może chodziło o to, że miała to być rzecz niemożliwa, która jednak się stała?

5 komentarzy:

  1. O matko! To dopiero czary mary! Podziwiam :)
    Jak moje kiepska pamięć sięga daleko to świta mi pewien obraz z dzieciństwa, jak to moja babcia z takiej wełny od barana nić robiła z użyciem kołowrotka, dobrze to nazywam ? Miała też coś takiego jak te wrzeciona :) To jest fascynujące to co robisz :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję,
      Faktycznie jest fascynujące!!! Chociaż nigdy wcześniej bym nie pomyślała, że tak będzie.

      Usuń
  2. Gdzieś widziałam film przedstawiający orientalne kobiety (Hinduski?) przędące bawełnę na maleńkich metalowych wrzecionach. Może i śpiąca Królewna miała takie? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Malutkie i metalowe - no ciekawa koncepcja. Ale pewnie masz rację.

      Usuń
    2. Przyszło mi do głowy jeszcze orenburskie - o, takie:
      https://polskiewrzeciona.wordpress.com/2010/08/31/wrzeciono-typu-ruskiego-orenburskie/wrzeciono-typu-ruskiego-orenburskie-2/
      Tym generalnie to i zakłuć na śmierć by się dało w przystępie desperacji :)
      Zazdroszczę bliskości Finextry :)

      Usuń