Etykiety

przędzenie (28) druty (25) kartka (18) czesanki (17) chusta (12) krzyżyk (11) South American (8) alpaka (7) farbowanie (6) Finnish (5) merynos (5) BFL (4) Devon (4) Szetland (4) album (4) czapka (4) skarpetki (4) szydełko (4) Corrediale (3) jedwab (3) Coburger (2) Spotkanie (2) bawełna (2) bluzka (2) materiały (2) moher (2) rękawiczki (2) Jackob (1) baby moher (1) ciasto (1) kuchnia (1) notes (1) pies (1) polska (1) pudełko (1) sernik (1) sweter (1) szalik (1) szycie (1) wielbłąd (1)

poniedziałek, 18 lutego 2013

Wariatka to ja

Wariatki wszystkich krajów łączcie się!
Są jeszcze jakieś oprócz mnie? Bo ostatnio ogarnęło mnie jakieś szaleństwo i zaopatruję się w czesanki. Na razie mam przestój w przędzeniu, ale posiadać nie zaszkodzi. 

Tak więc kupiłam od E-wełenki najpierw czesankę Finish. Miała być na szalik dla szanownego małżonka - skoro ma żonę wariatkę, to niech chociaż ma z tego jakąś korzyść. Finisz przyszedł i okazał się ciemnobrązowy, a nie czarny - co akurat nie jest przeszkodą, bo jest to bardzo ładny brąz, taki lubię - no ale na szalik to nie bardzo, bo czesanka jest dosyć gryząca. Zrobię z niej skarpety - tak postanowiłam. 

A skoro nie mam czesanki na szalik, to muszę jednak kupić. No i znowu zapukałam do E-wełenki. Tym razem kupiłam czarną alpakę. Jest czarno-czarna! A jaka mięciutka. Oj już zazdroszczę temu mojemu mężowi szalika. A ponadto zamówiłam merynosa 23 coś tam. A E-wełenka dołożyła mi trochę próbek. Merynos szary piękny i przyjemny, moher ciekawy ale dotykając trzeciej próbki rozpłynęłam się. To nie może być prawda, aby czesanki były tak miękkie i delikatne jak ten wielbłąd z jedwabiem. Ja już dotykałam wielbłąda, był raczej szorstki, ale to coś, to jest bita śmietanka, delikatniutkie. Cudowne. No po prostu brak mi słów.


Właśnie odkryłam, że moher pisze się przez h a nie przez ch. Ratunku, czy pisakiem można robić literówki, czy jednak zwalić winę na moją dysleksję, dysortografię i dyskalkulię. No nie na to ostatnie nie za bardzo mogę, skoro skończyłam matmę.

Czesanki to jedno. Do tego dokupiłam barwniki. I chociaż jestem dosyć biegła w sprawach techniczno komputerowych, to jednak technika mnie teraz przechytrzyła. Oglądałam sobie barwniki na Allegro, coś zgasło i gdy się włączyło okazało się, że zakupiłam po 36 barwników u dwóch sprzedawców, co daje razem 72 sztuki. No to teraz mogę sobie poszaleć.

12 komentarzy:

  1. No pięknie! To już chyba do końca życia Ci tych motylków wystarczy! To jest dopiero chmara kolorowych motyli!
    Ech, to teraz, po tych zakupach, przed Tobą same prząśnicze przyjemności...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj kochana, pewnej miłej Pani z Warszawy to nie dogonię, ale ten zapał, który nakazuje pomacanie kolejnej czesanki, a który ona ma już mnie dopadł. Niewiarygodne jak to jest zaraźliwe.

      A póki co farbując trzema motylkami na jesienne kolory, sfilcowałam (odrobinę) merynosa, którego przędę na prezent. Ale na szczęście mam szczotki. No i walczę ciągle jeszcze z wrzecionem.

      Usuń
  2. Doskonale rozumiem ten rodzaj wariactwa :))). Sama posiadam kilka kilogramów czesanki, nie mówiąc już o gotowych włóczkach. W ilości barwników jednak Cię nie prześcignę, chociaż też ich trochę mam ;))).
    Finnish Cię podgryza? Ja po swetrze z szetlanda, który czuję na sobie nawet przez podkoszulek (na szczęście mi to nie przeszkadza), z finnisha wymyśliłam sobie golf - ciekawe czy nie zmienię planów jak już zacznę go dziergać :)).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Finisz gryzie mnie już w czesance. Moje niewielkie doświadczenie mówi mi, że w nitce będzie jeszcze gorzej. Ciekawe jak Ty go odbierasz.

      A co do barwników - doprawdy nie wiem jak to się stało :)

      Usuń
    2. Mnie ta czesanka nie gryzie, a jeżeli już to bardzo delikatnie (sprawdzałam na szyi). Wyciągnęłam nawet z pudła uprzędzioną już nitkę i odczucia co do podgryzania są bardzo podobne. Myślę, że w golfie - takim nieco szerszym - z tej wełny powinnam wytrzymać :).

      Usuń
  3. U mnie to samo:) Prawie potykam się o czesankę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to się rozumiemy.
      Chociaż ja jeszcze się nie potykam. Powtykałam za łóżko i na razie jest ok, ale boje się myśleć, co będzie później, gdy ta choroba mi nie przejdzie ;)

      Usuń
  4. Toś poszalała:)))barwników masz na dziesięciolecie co najmniej:)))Pozdrawiam:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak.
      Ale myślę, że szaleć to ja dopiero będę :D

      Jedna torebeczka niby na pół kg, a ja ostatnio wrzuciłam 1,5 torebeczki do 10 dag i jakoś nie widzę, żeby było ciemniej. A woda po farbowaniu była czysta czyli wełna wszystko wzięła. Więc sobie będę kolorować na tysiące kolorów :D Już widzę te tony pofarbowanej czesanki suszące się na dworze :D Chyba wyobraźnia mnie rozpala.

      Usuń
  5. Że tez ja do Ciebie nie zajrzałam zanim wczoraj wysłałam zamówienie... może też bym sobie jakiegoś wielbłąda zakupiła. A skoro już o literówkach to Finnish ma dwa "n", no chyba że masz na myśli koniec, np wyścigu ;)) I co z tego, że wiem, skoro ten sam błąd ciągle robię :)
    Straszysz, że gryzie... a ja zamówiłam we wszystkich możliwych kolorach :/ i jeszcze na dodatek Frasia szetlandem straszy, a wzięłam tego z 500g...
    Jeśli chodzi o farbowanie to sama się zdziwiłam, że ile bym czerwonego nie dodawała to jakiś taki koralowy niewydarzony mi wychodzi... Spróbuj dodawać ociupinkę czarnego i zobacz jak to zmienia kolor. Ilość barwników powalająca! :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hhihihi..... kiedyś napisałam o sobie: Chalina, na kartce z wakacji do moich rodziców. Po latach nie byłam w stanie przeczytać tego słowa.... Mówisz, że Finnish przez dwa nn.... no tak, nawet nie zauważyła, tylko się dziwiłam dlaczego rasa owcy nazywa się KONIEC :D

      Mnie ten Finnish gryzie już w czesance - ale może po uprzędzeniu przestanie, sama jestem ciekawa. Ale na razie zrobię z niego skarpety, takie grzejąco-gryzące, taki mam plan.

      Dzięki za radę dotyczącą czerwonego. Nie wpadłabym na to.

      Usuń
  6. Kolorowe szaleństwo! hihihi

    OdpowiedzUsuń