Zwariowałam, naprawdę zwariowałam. Zdarzyło się to co prawda już dosyć dawno, ale konsekwencje ponoszę do dzisiaj. Postanowiłam kupić sobie runo alpaki. O tak, tyle dobrego słyszałam o alpace, ze zamarzyło mi się kupić runo, uprząść i zrobić z tego sweter.
Jak mi się zamarzyło tak zrobiłam. Runo przyjechało pocztą, otworzyłam i przeżyłam szok.
No tak, osoba przyzwyczajona do pięknej, czystej czesanki ze sklepu nagle dostaje coś takiego.
Wyczyściłam pierwszą partię. Wyprałam i postanowiłam odwirować w pralce, żeby szybciej wyschło i nie zaczęło cuchnąć. O tak, alpaka przecież się nie filcuje - tak przynajmniej gdzieś przeczytałam. Moja alpaka, w tejże pralce sfilcowała się, że aż pięknie. I tym samym pozbawiła mnie do siebie serca, na jakiś czas. Chciałam ją wyrzucić, sprzedać, cokolwiek byle zeszła mi z oczu. W końcu wylądowała w ogrodowej szopie.
Ale wracam do niej. Czyszczę po troszeczkę. Może do przyszłego roku się uda.
Wow, looks exiting!
OdpowiedzUsuńNie filcuje się włókno SURI to co widać to HUACAYA :) Dowód na to że trzeba dokładnie czytać :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy