Myślę, że lubię prząść. Tzn. dawno tego nie robiłam, ale stale podziwiam prace innych dziewczyn. Moja czesanka z alpaki niestety ciągle nie jest wyprana. Tzn. trochę wyprałam i muszę przyznać, że mimo iż nie jest wyczesana, to jednak cudowna w dotyku. Resztę skończę wiosną, jak się ociepli - ponieważ czyszczę ją na dworze, a teraz to bym chyba nie wytrzymała.
Ale nie będę czekać tak długo na możliwość uprzędzenia czegoś, dlatego kupiła w e-wełence czesanki: Devon (100g), south american (600g) i Cordiale (100g). No i mam co robić - hurra. Czesanki były z gatunku tych tańszych, więc nawet jak popsuję, to trudno. Ale nie zamierzam popsuć!!! Na razie jestem na etapie - "mam wielką ochotę, ale się boję".
Ejże, to jest ta sama alpaka, co taki wstrząs estetyczny u Ciebie wywołała? Fajnie wygląda po praniu, gratuluje wytrwałości :)
OdpowiedzUsuńNo i co te czesanki tak leżą i się nie przetwarzają, hę?! Kto to widział, żeby sobie takiej frajdy odmawiać... Nie rozmyślaj tam tylko kręć, bo mi się zapasy skończyły, to chociaż na cudze przędzenie się pogapię :) Pozdrowionka!
Dzięki za zachętę. Nie tylko święta się "zrobią", to zacznę kręcić. Na razie na wrzecionie, a może kiedyś i kołowrotka się dorobię.
UsuńA Alpaka taka sama. Jeszcze ma trochę łąki w sobie, ale podobno w czasie przędzenia ma się to-to wykruszyć. :)
Usuń